środa, 18 listopada 2015

Masz na to czas?!

Moje Drogie Panie... i Panowie!


Już jakiś rok temu zadziwiać mnie zaczęło pewne pytanie, mianowicie: "To Ty masz na to czas"?  A kiedy owe pytanie padało? Kiedy mówiłam o rzeczach zwykłych i "zwyklejszych". Opowiadam przez 10 minut o  fantastycznej książce, którą ostatnio przeczytałam i nie będę ukrywać, że po skończonym wywodzie liczyłam na tekst typu "zapowiada się ciekawie... i ja chętnie przeczytam". No i tu sprawdziło się już znane polskie powiedzenie - "Umiesz liczyć... licz na siebie"... krótko mówiąc, przeliczyłam się ;)
Zamiast oczekiwanych przeze mnie słów słyszałam najczęściej: "To Ty masz czas czytać?!?/ Chce Ci się?/ Byś się lepiej dzieckiem zajęła zamiast czytać!"

No i masz!!!


Jako świeżo upieczona matka powinnam... a raczej nie powinnam:
  1. czytać książek
  2. uprawiać ogródka
  3.  wykonywać żadnych zajęć hobbystycznych
  4.  wychodzić ze znajomymi I DZIECKIEM do restauracji ani innych miejsc, w których spotykają się ludzie ;)
  5. odwiedzać często znajomych
  6. zasypiać tuż po dziecku, czyli maksymalnie o 21.00 
  7. i zapewne wielu innych czynności, na które ludzie z mojego otoczenia akurat nie zwrócili mi uwagi ;)  
etc...
etc...

 W takim razie co powinnam?



  1. karmić dziecko
  2.  przewijać dziecko
  3. ugotować obiad
  4. sprzątać 
  5.  kąpać dziecko
  6. usypiać dziecko
  7.  zasypiać
  8.  budzić się rano
  9.  czytaj pkt 1. 
  10. ewentualnie w razie sprzyjającej aury wyjść z dzieckiem na spacer, w przeciwnym wypadku siedzieć w domu.
Przyznam szczerze, że podziwiam matki, które mając 4-5 dzieci mają czas na realizację swoich zainteresowań, ale przy jednym dziecku można wygospodarować czas, by spełniać się w jakiejkolwiek dziedzinie, która sprawia nam przyjemność i daje satysfakcję. Nie ma pewnie nic bardziej satysfakcjonującego od bycia Mamą, ale nie trzeba ze wszystkiego rezygnować tylko dlatego, że opiekuje się Małym Dzieckiem.


 Tak z przymrużeniem oka, jak słyszę kiedy młoda dziewczyna mówi zupełnie poważnie, że nie ma czasu czytać książek, obejrzeć filmu czy wyjść na zakupy, a jeśli już to biegnie przez supermarket niczym antylopa przez sawannę, ponieważ dziecko zostało w domu z tatą czy babcią - ogólnie rzecz ujmując nie ma czasu na nic, bo jest Mamą trzy-pięciomiesięcznego czy rocznego dziecka, to zaraz widzę jak biedna piszę np. CV i w rubryce zainteresowania wpisuje "Nie mam na nie czasu bądź zajmowanie się dzieckiem   ;)


środa, 11 listopada 2015

"Temperament to ma po mamusi"



Mamusie!


Dopytujecie w mailach o negatywne zachowania Małej, kiedy poszłam do pracy...

Oj dużo by tu pisać, ale postaram się streścić maksymalnie, ponieważ czasu niestety nie za wiele. Problemy pojawiły się już w pierwszym tygodniu pracy. Czym się objawiały? Anastazja zaczęła wszystko wymuszać płaczem... może bardziej odpowiednie słowo to "krzyk"! Uspokajanie i przytulanie działało odwrotnie niż myślałam - siła głosu diametralnie rosła i pojawił się kolejny akcent, mianowicie tupanie nóżkami. Jednak nie na tym ambicje mojej córki się kończyły. Przygotowała również takie atrakcje jak rzucanie się na podłogę, uderzanie rączkami, a nawet główką w to co było najbliżej - ściana, drzwi, stół a nawet podłoga. Nie pomagała ani prośba, ani groźba (której z pewnością i tak nie rozumiała). Zabrakło mi słów, pomysłów i sił kiedy to ta Mała Istotka zaczęła mnie bić po twarzy - legalnie centralnie z liścia w policzek. Takiż to ma charakterek! Tak kończyła się każda próba podważenia autonomii i zachcianek córki. Niewiele jej było potrzeba by się rozzłościć. Ale nie napisałam najważniejszego -  nie biła nikogo - tylko mnie. Doszłam do wniosku, że źródłem jej zachowania jest chęć zwrócenia na siebie naszej uwagi, że taki oto znalazła sposób, aby pokazać mi, że ma żal, że ją zostawiam, nie otrzymuje piersi na życzenie, nie ma mnie na wyłączność a dodatkowo co tydzień popołudnia spędza w domu to jednych, to drugich dziadków.

Staram się spędzać z nią jak najwięcej czasu, tłumić jej "ataki" przytulaniem, tłumaczeniem i odwracaniem uwagi.Był to dla mnie 1.5 miesięczny egzamin mojej cierpliwości, umiejętności radzenia sobie w sytuacjach stresowych a zwłaszcza żenujących i próba sił - 
Matka vs. Córka.



Podsumowując - czuję, że nadal biorę udział w szkoleniu pod hasłem "Naucz się wychowywać dziecko" i potrwa ono jeszcze baaaaaaaardzo, baaaaaaaaaaaaaaardzo długo ;)  

Ale pierwsze sukcesy za nami! ;)
Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało - kilka dni temu ostatni raz córcia wymierzyła mi policzek ;)  
Mam nadzieję, że to ostatni.... przynajmniej do kolejnego przeciwstawienia się Małemu Nerwuskowi ;) 

Trzymajcie kciuki Kochane!!!

czwartek, 8 października 2015

Czas rozstania

No i stało się... Czas na kolejne odcięcie pępowiny, czyli mama idzie do pracy!


Czekałam na ten moment i tu paradoks - cieszę się, że idę do pracy, będę robić to, co kocham,  a jednoczenie smutno mi, że muszę zostawić małą z babcią jedną czy też drugą.  Jednak jestem w idealnej sytuacji dla młodej mamy, ponieważ pracuję na pół etatu, więc jak to mówią - nie przegapię dużo z życia Pociechy.

Pierwszy dzień pracy... Zostawiam Małą u babci i cichaczem uciekam do samochodu. Oczy zachodzą łzami... trzeba ruszać w drogę... W pracy telefon ciągle miałam pod ręką, kilkanaście razy sprawdzałam, czy aby na pewno mam włączone dźwięki - trochę paranoiczne.. 
Czas płynął tak wolno...
Mama nie dzwoni, więc wszystko jest ok...


Jadę po Córcię - kiedy już zauważyła, że jestem przytuliła się bardzo mocno, opowiadała - oczywiście w kompletnie dla mnie niezrozumiałym języku -  jak to się z dziadkami bawiła a potem zaczęła dopominać się piersi.  
Nie było tak źle. 
Nawet nie wiem kiedy minął pierwszy tydzień. 
Kolejny tydzień  - powtórka z rozrywki - Mała zostaje u kolejnej babci - i jak się okazało znowu nieuzasadnione nerwy :)

Pociesza mnie to, że Anastazja jest zawsze pod opieką kogoś bliskiego, kogo zna - to moim zdaniem jest duży plus, aczkolwiek nie mam nic przeciwko zatrudnianiu Niani ;)

Jak się okazało pozostawienie Małej u babć to był pikuś w porównaniu z tym, co działo się później.... 
ale o tym w kolejnym poście...





piątek, 18 września 2015

Przespać chcę całą noc ;)


Hej Mamuśki! 


Nadszedł czas, aby odstawić córcię od nocnego karmienia. 14 miesięcy kilkukrotnych pobudek nie męczyło mnie jakoś specjalnie, ale doszłam do wniosku, że trzeba  zacząć nad tym pracować. Głównym motywatorem była moja koleżanka, która "sprzedała mi"  sposób na sukces...
 (Pozdrowienia dla Sylwii i Zośki :*)

Teraz ja chciałabym sprzedać go Wam Kochane, ponieważ jestem bardzo zadowolona z efektów. 

Cały proces trwał 5 dni... a raczej nocy :)

Kiedy córka budziła się wstawał do niej mąż, podając jej butelkę z wodą. Początkowo piła chętnie, po czym zasypiała. Kryzys nastąpił w 3 dobie, kiedy to zaczęła domagać się piersi - nie chciała zasnąć, przytulała się do piesi, odrzucała butelkę. Byliśmy z mężem stanowczy. Pozwalamy jej zasypiać z nami, jednak piersi nie dostaje. Owszem, zdarza się, że budzi się w nocy, ale to pojedyncze sytuacje.   

Cieszę się, że stopniowo "odcinamy pępowinę" i pierwsze sukcesy mamy już za sobą! 



Mam nadzieję, że prędzej czy później moje rady Wam się przydadzą!  A jak to było u Was z odstawieniem piersi? :)

piątek, 4 września 2015

Mały krok dla ludzkości- wielki krok dla nas!!!

Mamuśki!

Wreszcie nadeszła długo oczekiwana przez nas chwila. Nie ukrywam, że powoli zaczynało mnie martwić, że Anastazja chętnie chodzi przy meblach, czy oprowadzana za rączkę a kiedy tylko nie ma asekuracji "pada na kolana" i podąża na czworaka ;) Mimo zapewnień lekarza, że wszystko jest dobrze, że córka ma jeszcze czas, by samodzielnie chodzić zaczęłam zastanawiać się, czy może ma jakiś uraz, jednak nie przychodziło mi do głowy nic, co mogłoby owy uraz wywołać.

Aż tu nagle, pewnego pięknego dnia mąż woła mnie do pokoju a ja wchodząc własnym oczom nie wierzę!!! Anastazja idzie! Idzie sama! Co prawda niepewnie i bardzo powoli ale dla mnie to były naprawdę wielkie kroki!!!

Byłam dumna, szczęśliwa a z mojego serca z hukiem spadł 5 kilogramowy głaz ;)

Nie będę już musiała komentować  pytań z nutką pretensji typu "A to ona jeszcze nie chodzi? Długo coś!" ;)

Zaczynamy etap "Mamo musisz mieć oczy wokoło głowy!!! "

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Mama poleca Mamom ;)

Mamuśki! 

Ostatni trafiłam zupełnym przypadkiem na piękny spot reklamowy, przedstawiający skutki przemocy emocjonalnej... Trzeba przyznać szczerze, że każdy z nas ją zastosował... Przecież jesteśmy tylko ludźmi.

Koniec spotu zaprasza do odwiedzenia strony, którą chciałabym każdej z Was gorąco polecić. Bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że spodoba się również Wam. 


Pamiętajmy, że to nasze zachowanie i podejmowane działania wpływają na rozwój emocjonalny naszych pociech. Dlatego bądźmy świadomymi rodzicami... rodzicami przyszłości ;)

Nie ma sensu się rozpisywać co mieści się na tej zacnej stronie - trzeba na nią zajrzeć! Koniecznie!   



środa, 5 sierpnia 2015

Mamusiowe licytacje...


Dzisiaj post pisany w duecie ;)





W internecie na różnego typu forach  i coraz częściej na najsłynniejszym portalu społecznościowym możemy znaleźć prośby o rady czy podzielenie się doświadczeniami. Ostatnio czytałam wymianę opinii młodych mam na temat tego, jak długo dziecko powinno korzystać ze smoczka.
Odpowiedź powinna być krótka – do roku, do dwóch lat, do pięciu… itp. 
Z czystej kobiecej ciekawości zaczęłam czytać komentarze. 
Spośród 189 udzielonych odpowiedzi 127 zawierało wyrażenie „A moje dziecko…” Ble… ble… ble… (czytaj: robi lepiej, a może i najlepiej...)

I zaczyna się to, co uwielbiam najbardziej, mianowicie licytacja, które dziecko jest „lepsze”, „mądrzejsze”, „lepiej wychowane”, która jest „lepszą matką”.

Zapomina się niestety o tym, że każda „dobra matka” wie, że każde dziecko rozwija się własnym tempem i  ma indywidualne potrzeby.  Dlatego ważne jest, by udzielając  rad, czy wymieniając spostrzeżenia nie zaznaczać na każdym kroku, że ich dziecko jest „lepsze”, lepiej radzi sobie z czym ty tamtym… 
a chętnie pomóc Mamom, które szukają porady.

środa, 29 lipca 2015

Zacna Dyszka - najlepsze teksty po porodzie

Kolejna odsłona z serii Zacna Dyszka. 

Tym razem najzacniejsze teksty jakie słyszałam zaraz po porodzie ;)

  1. No wreszcie urodziłaś!!! - No wreszcie ;)
  2. I jak poród? Bolało? - Nawet nie zdążyłam nic poczuć... ;)
  3. To kiedy następne dziecko? - Jak tylko wrócę do domu to bierzemy się ostro do pracy... a co!
  4.  I co ładna ta Wasza córeczka?  - Pytanie!!! Oczywiście!!!  Dla nas Najpiękniejsza!!!
  5. Ale ona maleńka! - Chyba wszyscy spodziewali się zobaczyć 10 kilogramowego noworodka ;)
  6. Ale brzuch to Ci duży został. - Bez komentarza!
  7. Ale masz mleczarnie (w sensie duże piersi) - Dziwne żebym przed ciążą miała miseczkę C a po porodzie B, co nie?
  8. Chodzisz "jakby Cię z krzyża zdjęli" - ciesz się że nie widzisz jak siadam ha ha ha ;)
  9. Nie żałujesz, że nie miałaś CC? Wyobraź sobie, że nie... no może poza stresem związanym z wizytą kontrolną u ginekologa i pierwszym zbliżeniem ;)
  10. Jak mam tak źle wyglądać po porodzie to chyba nigdy nie zdecyduję się na dziecko - Milczę i padam z wrażenia!
Dodałabyś coś?  ;)

poniedziałek, 20 lipca 2015

Tupot małych stóp

Kochane! Dokładnie 13 miesięcy po narodzinach nasz Skarb postawił pierwsze samodzielne kroki! Euforia, radość, duma ach.... dużo pozytywnych emocji  mogłabym tu wymieniać ;) No ale wpis nie o tym miał być ;) 

Przejdźmy do konkretów. Prosiłyście w mailach, abym dała znać, jaka jest opinia lekarza fizjoterapeuty odnoście metod nauki chodzenia. Powiem tylko, że nie spodziewałam się takiej odpowiedzi jaką usłyszałam. 
Na pytanie: czy powinnam oprowadzać dziecko za jedną czy dwie rączki, czy też pozwolić na chodzenie przy pchaczu bądź w chodziku, usłyszałam następującą odpowiedź: 

Dziecka nie należy oprowadzać ani za jedną ani za dwie rączki. Chodziki negatywnie oddziałują na biodra u niemowląt i małych dzieci, dużo lepszą alternatywą są tzw. pchacze bądź jeździki, aczkolwiek te ostatnie nie są tak bezpieczne. Dziecko powinno samo zdobywać umiejętność chodzenia, rodzice są tylko potrzebnie do ewentualnej asekuracji. Kiedy dziecko samo uczy się chodzić przy meblach, przy ścianie dużo lepiej rozwija się u nich orientacja przestrzenna, świadomość schematu własnego ciała, wiara w swoje możliwości i motywacja do poszukiwania i rozwijania nowych umiejętności. Ponadto dziecko, które samo uczy się chodzić dłużej raczkuje, co niesie za sobą tylko pozytywne następstwa, mianowicie dynamiczny rozwój obu półkul mózgowych i ich koordynacja, ćwiczenie naprzemiennego poruszania kończynami  ćwicząc mięśnie wielu partii ciała (co później jest bardzo pomocne w nauce chodzenia), wzmacnianie mięśni kręgosłupa, ćwiczenie narządu wzroku oraz wspomagają prawidłowy rozwój stawów biodrowych...

Moja mina musiała wyrażać więcej niż tysiąc słów, bo Pani Doktor uśmiechnęła się po czym tłumaczyła dalej...

... dziecka nie należy uczyć chodzić - jest ono na tyle inteligentne i świadome swoich możliwości, że pierwsze samodzielne kroki wykona, kiedy poczuje, że jest do tego gotowe. Rodzic powinien udać się do specjalisty kiedy dziecko kończące 18 miesiąc życia nie chodzi. 

Na kolejnej wizycie będziemy rozmawiać o doborze obuwia dla małych, biegających już  Brzdąców. Pierwsze pary butów zakupione, ale na naukę nigdy nie jest za późno - ewentualnie dokonamy kolejnego zakupu ;)  



wtorek, 7 lipca 2015

"Taka duża dziewczyna ciągnie cyca"!?!

Post miałam dodać kilka tygodni temu ale doszłam do wniosku, że odczekam jakiś czas, aby nabrać dystansu... nie udało się - w dalszym ciągu na samo wspomnienie krew mnie zalewa!

Kiedy Anastazja miała 11 miesięcy (tu zaznaczę, że często jest postrzegana jako dużo młodsze dziecko) trafiłyśmy do szpitala. Przez łzy mówię, że przyjechałam z niemowlakiem, które było obok w nosidle. Tu słyszę pytanie:
 "A gdzie jest to niemowlę?" Zabrzmiało  to niczym żart, jednak po dłuższej chwili milczenia oraz minie lekarza doszłam do wniosku, że pytanie było jak najbardziej poważne. Nie myliłam się! Po moim znaczącym geście dodał: "Przecież to duża dziewczynka i na pewno nie jest niemowlakiem". Padłam! Uczono mnie, że niemowlęciem nazywa się dziecko do ukończenia roku a z lekcji pamiętam, że 11 miesięcy to jeszcze nie rok ;)

Zostałyśmy na oddziale. Przychodzi pielęgniarka (od lat pracująca na oddziale pediatrycznym) i pyta: 
"Mała ciągnie cyca?"
Odpowiadam: Nie... (pani stawia krzyżyk na kartce) ... moje dziecko jest KARMIONE PIERSIĄ.

 Widzę na jej twarzy malujące się niezadowolenie, wzbierające wzburzenie po czym nastąpił wybuch i komentarz stanowczo za głośny: 
"Na jedno wychodzi!" 

Postanowiłam skomentować ową wypowiedź. Mówię spokojnie, dokładnie dobierając słowa - 
Pracuje Pani z dziećmi i Mamami, jest Pani osobą wykształconą, więc powinna Pani dobierać słowa  zwracając się do Mam małych pacjentów. I proszę nie podnosić na mnie głosu, bo nie mam wady słuchu. Cycek jest cyckiem dla mnie, dla córci, męża i osób mi bliskich, którym pozwalam tak mówić, ale nie dla Pani.

W tym momencie nastąpiła eskalacja negatywnych emocji pielęgniarki: 
"Nie wie Pani jak odreagować stres, więc czepia się szczegółów! Pani powinna już przestać karmić piersią, już czas najwyższy!!! Taka duża dziewczyna nie powinna już ciągnąć cyca!" - po czym wyszła oburzona.

 Nie zdążyłam zapytać, czy poda mi jakieś wytyczne, kiedy "jest czas najwyższy" na odstawienie dziecka od piersi.

Przyznam szczerze, że wcześniej nie zwróciłabym uwagi komuś, kto nazywa moje piersi "cyckami" a karmienie dziecka "ciągnięciem cyca", jednak po przeczytaniu postu, który znajdziecie TUTAJ  
zaczęłam przywiązywać do tego większą wagę i walczyć o namiastkę szacunku dla moich piersi!

I Was Dziewczyny namawiam do tego samego! 

Każde milczenie, przymknięcie oka może doprowadzić do tego, że z czasem będą mówić nie tylko źle o naszych piersiach, ale o nas samych. Słyszałam już stwierdzenie "dojna krowa", dlatego uczulam każdą z Was! 

Pozdrawiam Karmiące Mamuśki :*


 


Źródło foto:http://www.mjakmama24.pl/niemowle/karmienie/karmienie-piersia-jak-sprawdzic-czy-dziecko-sie-najada,157_2908.html





poniedziałek, 29 czerwca 2015

Na wszystko "przyjdzie" czas

Kochane!  

Jak już pisałam, niedawno minął rok od narodzin naszej Laleczki. A roczek jest najczęściej utożsamiany z rozpoczęciem przez dziecko samodzielnego wędrowania. Nasza córcia jednak już pokazuje swoją indywidualność i nie ma zamiaru należeć do tzw. "większości". 

Roczek nie podeptany, dzień za dniem mija a Anastazja nadal niechętna do podejmowania jakiejkolwiek próby nauki chodzenia (pomijając poruszanie się przy meblach). Doszliśmy do wniosku, że nie będziemy jej zmuszać. Tym oto sposobem mamy teraz kolorową ozdobę w pokoju... chodzik! ;)

Zauważyłam jednak, że można wykorzystać fakt, że ciekawość małego dziecka jest bardzo motywująca, dlatego każda wyprawa w nowe miejsce wiąże się z powolnym,  aczkolwiek efektywnym chodzeniem to tu... to tam. 


Jak przystało na młodą, niedoświadczoną matkę po raz kolejny mam dylemat. Jak pomagać dziecku w nauce chodzenia?... Oczywiście motywuję ją podczas zabawy, by poruszała się jak najwięcej na nóżkach., podczas spacerów  zdarzało mi się trzymać ją za obie rączki jednocześnie. Doszłam jednak do wniosku, że dziecko znajduje się wtedy w nienaturalnej, dość wygiętej i zapewne niewygodnej pozycji. 
Drogą dedukcji zaczęłam ją trzymać pod paszkami, co natomiast nie odpowiadało naszemu Szkrabowi. Kolejna próba to  naprzemienne prowadzenie trzymając raz za lewą, raz za prawą rączkę. 



I na samodzielne chodzenie nadejdzie odpowiedni dla dziecka czas i spacerowanie bez pomocy innych zacznie się wtedy, kiedy Córeczka będzie czuła się pewna swoich sił... kiedy będzie gotowa.
Mimo to nadal nie wiem, czy pomagam jej w odpowiedni sposób. Niedługo mamy wizytę u specjalisty, więc mam nadzieję, że moje wątpliwości zostaną rozwiane, a ja będę mogła pomagać córce w najlepszy dla niej sposób.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

A rok temu...




Dziś jest taka piękna pogoda jak rok temu…

Dziś też jest piękny dzień, podobnie jak rok temu…

Z tym że rok temu był 
najpiękniejszy dzień w moim życiu…





A dziś…

Był to dzień pełen wspomnień, pełen śmiechu i cudownych niespodzianek – 
nie spodziewałam się, że tak wiele osób będzie pamiętać o urodzinach Naszego Skarba.  
 Nie pomyślałabym też, że z szafy wyskoczy Koziołek i pociągnie za sobą balony – Brawa dla Kingi ;)



Za nami 12 miesięcy odnajdywania się w nowej roli,

365 pięknych dni, wypełnionych ciągle rosnącą miłością,

8760 godzin śmiechu i radości,

525600 minut dumy

oraz 3153600 sekund spełniającego się marzenia.



A przed nami… 
przed nami kolejne lata upływające w szczęściu, bezgranicznej miłości
 i radości, że możemy cieszyć się sobą nawzajem każdego dnia.

Rzekomo dziewczynki marzą 
o Księciu z bajki i życiu jak w bajce. 
Marzenia się spełniają...
Doświadczacie, bądź doświadczycie
Magii w Bajce zwanej Macierzyństwem...














  





niedziela, 14 czerwca 2015

Mrożona kawa

 Nie tylko w ciąży nie pijam kawy, ale na mrożoną chętnie się skuszę. W tym szczególnym okresie mleko 7% zamieniłam na 0.5%, zaś kawę rozpuszczalną na zbożową. Suma sumarum byłam pozytywnie zaskoczona efektem, dlatego chętnie się podzielę przepisem, z którego być może skorzysacie w te piękne, upalne dni :)


2 łyżeczki kawy zbożowej
 (bądź rozpuszczalnej - wedle uznania) 
zalewamy wrzątkiem. 
Ja zalewałam do połowy szklanki. 
Dolewamy zimne mleko po czym dodajemy skruszony lód. 
Dobrze sprawdzi się tu blender. 
Nie posiadałam go będąc w ciąży, ale jak powiadają "Potrzeba matką wynalazku". 
Worek foliowy, tłuczek do mięsa, odrobina energii kinetycznej i mamy kruszony lód ;)


Mieszamy i delektujemy się ;) 



Smacznego!


sobota, 13 czerwca 2015

Siedmiomilowe buty



Od kiedy poczułam macierzyński instynkt zastanawiałam się jak sprostam roli matki, jak sobie poradzę z trudnościami jakie napotkam oraz jak wychowam własne dziecko. Czy zrobię to dobrze, czy będę często się czerwienić słysząc komentarze innych na temat tego jak to ja córkę wychowałam. Ale o tym w innym poście.


Nigdy jednak nie pomyślałam, że zakup bucików dla dziecka będzie dla mnie tak trudny. Właśnie zakupiliśmy pierwszą parę butów i sama się zastanawiam czy dokonaliśmy właściwego wyboru.

Oczywiście czytałam o czym należy pamiętać kupując obuwie ale żeby jakikolwiek bucik spełniał większość warunków pewnie musiałabym przemierzyć wieeeele sklepów ;)  A jak to z dzieckiem – czasami brak chęci, czasami bak współpracy ze strony dziecka lub po prostu czasu ;)



Wypróbowaliśmy starą babciną metodę, mianowicie zmierzenie stopy dziecka kijkiem i udanie się z nim do sklepu ;) 

My dla pewności zabraliśmy również Anastazję :)
Jak się okazało – jej obecność była niezwykle pomocna. Przymierzamy jedną parę, drugą, trzecią, jedenastą…. Wracamy do pierwszej… A może weźmiemy trzecią?  



Nie nie! Pierwsza myśl najlepsza!  Ale czy na pewno będą dobrze spełniać swoją rolę? W gruncie rzeczy pierwsze buciki powinny być nie tylko wygodne ale również profilować stopę dziecka…



No nic, kupujemy buty… Dylematy jednak nadal brzęczą gdzieś w głowie. 
Tłumaczę sobie, że wybrane przez nas buty są odpowiednie i tak ma być ;)



<Pominę fakt, że Anastazja nadal nie śmiga samodzielnie :) >



wtorek, 26 maja 2015

Mamusiu!

Mamuśki!  

Czy też macie tak, że kiedy pomyślicie jakież dziś święto uśmiech sam pojawia się na twarzy?

Ja tak mam!!!   

Bezcenne uczucie, kiedy wiesz, że dziś obchodzisz swoje święto - Święto Matki!

Tym bardziej, że obchodzę to święto pierwszy raz!!!

Zarówno sobie jak i wszystkim Mamuśkom
 życzę dużo cierpliwości, wytrwałości,
 samych dobrych decyzji,
kondycji, by zdążyć za Pociechą, 
 pełnej głowy kreatywnych pomysłów,
tysięcy słodkich pocałunków,
samych naszyjników z dziecięcych ramion,
tylko pięknych bajek,
wielu satysfakcjonujących chwil, 
i wiary w to, że jesteś najlepszą MAMĄ na świecie!!!
 Życzę każdej z Was również tego, by mimo wszystko pozostała w Was odrobina Dziecka!
  
Radosnych dni nie muszę Wam życzyć, 
ponieważ każdy dzień z dzieckiem jest piękny, cudowny, niepowtarzalny i radosny!




   Świętujcie Kochane!     
I pamiętajcie, że jesteście najlepszymi Mamusiami na świecie!!!


                               Pozdrawiam!                                         #Karola#

piątek, 15 maja 2015

Mamy Ząbek!!!




Miał być wpis o zakupie pierwszych bucików, jednak stało się coś ważniejszego w naszym życiu!!! 



Anastazja kończy dziś 11 miesięcy i w wigilię tego dnia w buzi pojawił się zębuszek, - mały, śliczny i szalenie ostry ;)   Nie muszę chyba opisywać cóż to była za radość dla najbliższych i jakież to mieszane uczucia wirowały w mej głowie. Mimo zapewnień innych Mam ciekawa jestem jak przeżyje pierwsze spotkanie mojej piersi z owym ostrym przyjacielem ;)



Jeśli chodzi o symptomy przepowiadające pojawienie się pierwszego zęba – oprócz ślinienia, gryzienia wszystkiego co zmieści się do ust i marudzenia nie zauważyłam nic niepokojącego.

Szczerze mówiąc obawiałam się rozpoczęcia procesu ząbkowania w tak późnym miesiącu, bo jak mawiają – dzieci mają twarde dziąsła i wyrzynanie się ząbków sprawia im większy ból niż w 4-6 miesiącu. Ale wolę nie zachwalać, bo jesteśmy dopiero na początku naszej zębuszkowej drogi ;)



Czekamy na kolejne  - mam nadzieję, że również obejdzie się bez gorączki i innych nieprzyjemności ;)


Tymczasem rozpiera nas duma ;) 

No i czekam na prezent od Tatusia, jako że pierwsza zauważyłam ząbka ;)   nie lubię przesądów, zabobonów i stereotypów ale ten akurat mi się podoba ;)

wtorek, 5 maja 2015

Wszechobecna, roześmiana przylepka!

Nasza Żabcia skończyła 10 miesięcy i właśnie rozpoczął się u  niej etap nazwany przeze mnie etapem przylepy. Jak pisałam wcześniej Anastazja często chce się przytulać. Bezcenne jest to  fantastyczne uczucie, kiedy Mały Szkrab, który nie mówi, zostawia swoje zabawki, na czworakach przemierza pokój, wspina się na kanapę, po czym przytula się do Twojej piersi. Zauważyłam też, że częściej zasypia przytulona, a nie tak jak do tej pory - wyłącznie na piersi. 
Cieszy mnie również, podobnie jak mego ślubnego, kiedy nasza córcia chętnie wyciąga rączki do Taty, by schować słodką twarzyczkę w jego ramionach.... Ach! Coś pięknego!!!
Zastanawia mnie czy to normalne zjawisko u niemowlaków czy może córka potrzebuje więcej czułości, bliskości, czy zaspokajamy jej poczucie bezpieczeństwa. 
W chwili obecnej tylko to w tej kwestii mam dylemat.
Mam jednak nadzieję, że to po prostu okazywanie uczuć przez naszą Kruszynkę. 

Poza tym każdego poranka wita nas roześmiana buzia Małego Kwiatuszka, dom wypełniają jej "rozmowy" z misiem, lalą. Często też "czyta sobie książkę" lub dyskutuje z nami. Chętnie tańczy, poznaje świat z wysokości 70 centymetrów i zagłębia się w temacie zawartości szaf ;) 

Każdy dzień jest coraz to piękniejszy!  

Idziemy się przytulać ;)

piątek, 24 kwietnia 2015

Omlet dla Cukrzyka



Składniki:

2 jajka
1 łyżka mleka  0,5%
1 łyżeczka mąki
1 łyżka masła
maliny, truskawki, jabłka etc…







Przygotowanie:
Do miseczki wlewamy łyżkę mleka i wsypujemy łyżeczkę mąki. Dokładnie ucieramy na gładką masę. Oddzielamy białka, żółtka natomiast dodajemy do utartej masy, po czym dokładnie je łączymy.    


Białka ubijamy  na sztywną pianę, następnie delikatnie łączymy z utartymi żółtkami.




Na patelni rozpuszczamy masło, po czym wykładamy przygotowaną masę i smażymy do uzyskania brązowego koloru z obu stron.   


Gotowe!


Często zajadałam się omletem z truskawkami i malinami! 

Pyyyyyyyychota!!!!