poniedziałek, 29 czerwca 2015

Na wszystko "przyjdzie" czas

Kochane!  

Jak już pisałam, niedawno minął rok od narodzin naszej Laleczki. A roczek jest najczęściej utożsamiany z rozpoczęciem przez dziecko samodzielnego wędrowania. Nasza córcia jednak już pokazuje swoją indywidualność i nie ma zamiaru należeć do tzw. "większości". 

Roczek nie podeptany, dzień za dniem mija a Anastazja nadal niechętna do podejmowania jakiejkolwiek próby nauki chodzenia (pomijając poruszanie się przy meblach). Doszliśmy do wniosku, że nie będziemy jej zmuszać. Tym oto sposobem mamy teraz kolorową ozdobę w pokoju... chodzik! ;)

Zauważyłam jednak, że można wykorzystać fakt, że ciekawość małego dziecka jest bardzo motywująca, dlatego każda wyprawa w nowe miejsce wiąże się z powolnym,  aczkolwiek efektywnym chodzeniem to tu... to tam. 


Jak przystało na młodą, niedoświadczoną matkę po raz kolejny mam dylemat. Jak pomagać dziecku w nauce chodzenia?... Oczywiście motywuję ją podczas zabawy, by poruszała się jak najwięcej na nóżkach., podczas spacerów  zdarzało mi się trzymać ją za obie rączki jednocześnie. Doszłam jednak do wniosku, że dziecko znajduje się wtedy w nienaturalnej, dość wygiętej i zapewne niewygodnej pozycji. 
Drogą dedukcji zaczęłam ją trzymać pod paszkami, co natomiast nie odpowiadało naszemu Szkrabowi. Kolejna próba to  naprzemienne prowadzenie trzymając raz za lewą, raz za prawą rączkę. 



I na samodzielne chodzenie nadejdzie odpowiedni dla dziecka czas i spacerowanie bez pomocy innych zacznie się wtedy, kiedy Córeczka będzie czuła się pewna swoich sił... kiedy będzie gotowa.
Mimo to nadal nie wiem, czy pomagam jej w odpowiedni sposób. Niedługo mamy wizytę u specjalisty, więc mam nadzieję, że moje wątpliwości zostaną rozwiane, a ja będę mogła pomagać córce w najlepszy dla niej sposób.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

A rok temu...




Dziś jest taka piękna pogoda jak rok temu…

Dziś też jest piękny dzień, podobnie jak rok temu…

Z tym że rok temu był 
najpiękniejszy dzień w moim życiu…





A dziś…

Był to dzień pełen wspomnień, pełen śmiechu i cudownych niespodzianek – 
nie spodziewałam się, że tak wiele osób będzie pamiętać o urodzinach Naszego Skarba.  
 Nie pomyślałabym też, że z szafy wyskoczy Koziołek i pociągnie za sobą balony – Brawa dla Kingi ;)



Za nami 12 miesięcy odnajdywania się w nowej roli,

365 pięknych dni, wypełnionych ciągle rosnącą miłością,

8760 godzin śmiechu i radości,

525600 minut dumy

oraz 3153600 sekund spełniającego się marzenia.



A przed nami… 
przed nami kolejne lata upływające w szczęściu, bezgranicznej miłości
 i radości, że możemy cieszyć się sobą nawzajem każdego dnia.

Rzekomo dziewczynki marzą 
o Księciu z bajki i życiu jak w bajce. 
Marzenia się spełniają...
Doświadczacie, bądź doświadczycie
Magii w Bajce zwanej Macierzyństwem...














  





niedziela, 14 czerwca 2015

Mrożona kawa

 Nie tylko w ciąży nie pijam kawy, ale na mrożoną chętnie się skuszę. W tym szczególnym okresie mleko 7% zamieniłam na 0.5%, zaś kawę rozpuszczalną na zbożową. Suma sumarum byłam pozytywnie zaskoczona efektem, dlatego chętnie się podzielę przepisem, z którego być może skorzysacie w te piękne, upalne dni :)


2 łyżeczki kawy zbożowej
 (bądź rozpuszczalnej - wedle uznania) 
zalewamy wrzątkiem. 
Ja zalewałam do połowy szklanki. 
Dolewamy zimne mleko po czym dodajemy skruszony lód. 
Dobrze sprawdzi się tu blender. 
Nie posiadałam go będąc w ciąży, ale jak powiadają "Potrzeba matką wynalazku". 
Worek foliowy, tłuczek do mięsa, odrobina energii kinetycznej i mamy kruszony lód ;)


Mieszamy i delektujemy się ;) 



Smacznego!


sobota, 13 czerwca 2015

Siedmiomilowe buty



Od kiedy poczułam macierzyński instynkt zastanawiałam się jak sprostam roli matki, jak sobie poradzę z trudnościami jakie napotkam oraz jak wychowam własne dziecko. Czy zrobię to dobrze, czy będę często się czerwienić słysząc komentarze innych na temat tego jak to ja córkę wychowałam. Ale o tym w innym poście.


Nigdy jednak nie pomyślałam, że zakup bucików dla dziecka będzie dla mnie tak trudny. Właśnie zakupiliśmy pierwszą parę butów i sama się zastanawiam czy dokonaliśmy właściwego wyboru.

Oczywiście czytałam o czym należy pamiętać kupując obuwie ale żeby jakikolwiek bucik spełniał większość warunków pewnie musiałabym przemierzyć wieeeele sklepów ;)  A jak to z dzieckiem – czasami brak chęci, czasami bak współpracy ze strony dziecka lub po prostu czasu ;)



Wypróbowaliśmy starą babciną metodę, mianowicie zmierzenie stopy dziecka kijkiem i udanie się z nim do sklepu ;) 

My dla pewności zabraliśmy również Anastazję :)
Jak się okazało – jej obecność była niezwykle pomocna. Przymierzamy jedną parę, drugą, trzecią, jedenastą…. Wracamy do pierwszej… A może weźmiemy trzecią?  



Nie nie! Pierwsza myśl najlepsza!  Ale czy na pewno będą dobrze spełniać swoją rolę? W gruncie rzeczy pierwsze buciki powinny być nie tylko wygodne ale również profilować stopę dziecka…



No nic, kupujemy buty… Dylematy jednak nadal brzęczą gdzieś w głowie. 
Tłumaczę sobie, że wybrane przez nas buty są odpowiednie i tak ma być ;)



<Pominę fakt, że Anastazja nadal nie śmiga samodzielnie :) >