poniedziałek, 30 marca 2015

Nie ma wychowania bez lulania?!



Od dziewięciu miesięcy zadziwia mnie zjawisko lulania. Zauważyłam pewną zależność, mianowicie:



branie niemowlaka na ręce = lulanie



Kiedy dziecko jest niespokojne, marudzi czy płacze to lulanie jest zjawiskiem dość naturalnym, ale żeby cały czas lulać dzieciątko, jakby miało notoryczne problemy z odbiciem po jedzeniu… Brak słów!!!   



Zastanawia mnie czy to jest dla dziecka miłe kiedy cały czas jest w ruchu góra-dół - góra-dół. 
Nie mam nic przeciwko kołysaniu, ponieważ nasz Skarb jest  do tego przyzwyczajony, pamięta kołysanie z okresu życia płodowego. 


Dlaczego nie lulam córki? A dlaczego miałabym to robić? Wszyscy zwracają uwagę tylko na to, że tego nie robię. Łatwo powiedzieć, kiedy przychodzi się na godzinkę czy dwie, polula i pójdzie a rodzice zostają z Maleństwem, które domaga się noszenia na rękach. Nikt jednak nie zastanowi się nad tym, że teraz dziecko jest malutkie, waży niewiele, ale przyzwyczajenie zostaje i możesz później lulać 10-15 kilogramowego Brzdąca. 

Ponadto jakie są pozytywne strony Lulania? 
Odpowiedź typu "bo tak się robi" lub "bo dziecko tego potrzebuje" mnie nie satysfakcjonuje. 

Niedawno byłam z Anastazją u lekarza, po korytarzu chodziła jak nakręcona mama trzymiesięcznej dziewczynki. Z rozmowy dowiedziałam się, że mamusia ok. trzydziestu lat, pierwsze dziecko.

Córeczka była spokojna, grzeczna, uśmiechała się do niemalże wszystkich oczekujących na wizytę. A mama chodzi i lula, co ja piszę – potrząsa wręcz tym dzieckiem. Uwaga – chwila przerwy – mama siada i zwraca się do Małej Ślicznotki:

- Kochanie może się napijesz?   <wyciąga butelkę z pomarańczową cieczą, reklamowaną jako sok dla dzieci>

Dziewczynka pije…. i pije…. i pije…. Mama chowa butelkę, wstaje i … lula…lula i luuuuuuula! Po chwili dziewczynce się ulało, a  mamusia w krzyk:



- "Dlaczego tak robisz?" <zabrzmiało to niczym pytanie  retoryczne, może jej zdaniem   3miesięcznie dziecko jest w stanie kontrolować owe odruchy>



Moja myśl: Mogłaś jeszcze bardziej rozruszać żołądek Maluszka!



Wyciera dziecko, po czym wstaje i na nowo podrzuca dzieckiem. 



Przyznam szczerze, że rzadko brakuje mi słów – w tym przypadku milczałam…


wtorek, 24 marca 2015

Zacna Dyszka - najbardziej denerwujące teksty, jakie słyszałam w ciąży

Zacna Dyszka tekstów najbardziej irytujących mnie w czasie ciąży :)

  1. "Dołożę Ci porcję, bo teraz musisz jeść za dwoje" - świetnie, zwłaszcza, że mam cukrzycę :)
  2. "Co Ty masz taki mały brzuch?" - Wyobraź sobie, że się odchudzam :)
  3. "Śpij póki masz okazję, bo jak się Córcia urodzi to się nie wyśpisz" - można wyspać się na zapas?
  4. "Ale usiądź, bo na pewno ciężko Ci stać." Najlepiej położę się i będę leżeć do porodu Ooooo!
  5. "Masz zachcianki?" - oczywiście, na zwykły chleb z nutellą!!!
  6. "Ale Ty jesteś biedna - nie możesz realizować zachcianek to największą radość z ciąży tracisz" - dla mnie największa radość, to fakt, że pod sercem noszę dziecko ooooo!
  7. "Boisz się porodu?" - no co Ty, cieszę się na samą myśl o bólu :)
  8. "A czy ty możesz to jeść?/ Chyba w ciąży nie można pić wody gazowanej?" - wolę wodę gazowaną niż piwo ;)
  9. No co Ty??? Chcesz rodzić naturalnie?!! - a dlaczego miałabym sie decydować na CC?
  10. I najlepsze na koniec - "A co Ty jeszcze nie urodziłaś?!?"  - A nie, lubię leżeć w szpitalu, więc przekonałam córkę, żeby jeszcze poczekała kilka dni z przyjściem na ten świat! ;)

A Was Mamuśki co denerwuje bądź denerwowało?  Może powstanie Zacna Dwudziestka? :)

sobota, 21 marca 2015

Metoda BLW - Bo Lubię Wcinać :)

BLW czyli fachowo Baby Led Weaning to metoda polegająca na samodzielną naukę jedzenia przez maluszka od pierwszych dni wprowadzania pokarmów stałych. Przyznam szczerze, że miałam duże opory, aby wcielić tę metodę w życie, głównie ze strachu przed zadławieniem czy zaksztuszeniem się Małej. Stwierdziłam jednak, że rozwój zmysłów dziecka jest dla mnie dużo ważniejszy niż mój lęk. Przyznam jednak szczerze, że z duszą na ramieniu podjęłam pierwszą próbę - położyłam przed  Córką brokuły i bacznie ją obserwowałam. Przyglądała się im z zaciekawieniem, dotykała delikatnie paluszkem, po czym zgniotła je z wielką radością. Ową samodzielnie przygotowaną papkę skierowała do ust..... (wstrzymuję oddech :))... zjadła!!!  Cóż za radość!!! Odczekałam aż dokończy posiłek, w czasie którego mój lęk zaczął przeobrażać się w zdziwienie ile czeka mnie sprzątania :)  Ale warto było!  


BLW rozwija wszystkie zmysły naszych kochanych Szkrabów. Dziecko chętnie dotyka jedzenie o różnej konsystencji, fakturze, poznaje nowe zapachy i chętnie obserwuje wielobarwne jedzonko. Anastazja uwielbia łamać, kruszyć, skubać i oczywiście żuć wszystko, co jej podam. Byłam tylko ciekawa jak poza dotykiem, węchem, wzrokiem i smakiem  działa słuch. Otóż już pierwszego dnia doszłam do wniosku, że fascynujący jest odgłos jedzenia lądującego na blacie a nie w miseczce a jeszcze ciekawszey dźwięk jedzenia spadającego na podłogę ;) Najważniejszym jest jednak, że nasze Małe Szczęście ma prawo wyboru. Już teraz możemy pozwolić mu rozwijać kreatywność.   Ponadto Maluszek lubi być chwalony z każdego sukcesu, ale o tym chyba przypominać nie muszę ;)

Od pierwszej samodzielnie zjedzonej potrawy minęły tygodnie, mimo to nadal obserwuje córkę podczas jedzenia, jednak lęk jest już dużo, dużo mniejszy. 





Jeśli chcesz poznać fachowe informacje na temat BLW polecam stronę - BLW

wtorek, 17 marca 2015

Wyrodna vs. Nadopiekuńcza






Świat był, jest i zapewne będzie pełen paradoksów. Okazuje się, że ja, jako matka jestem jednym z nich. Dlaczego?!? Sama próbuję to sobie wytłumaczyć ;)

W największym skrócie – jestem matką -  „wyrodną matką” ale również „nadgorliwą matką”, oczywiście w opinii innych, bo moim zdaniem jestem SUPER MAMĄ! Dążę do ideału i kiedy nabiorę przekonania, że to osiągnęłam od razu dam Wam znać :) 

Ja, matka nadgorliwa – podobno przesadzam i wymyślam – trzymam się swoich zasad i to jest postrzegane jako coś złego… albo moje zasady są nieodpowiednie… Kurczę, jakbym o tym nie myślała i tak nie znajduję w sobie winy… Jakkolwiek narcystycznie by to zabrzmiało :)

Nadgorliwość ma przejawia się według mnie działaniach profilaktycznych – oczywiście sugerowanych przez np. lekarza. Mam tu na myśli nie dopajanie dziecka, ponieważ karmię piersią, kładzenie córki na tzw. żabkę, szerokie pieluchowanie, przekładanie główki w łóżeczku na zmianę, podejmowanie działań, by córka jak najwięcej raczkowała, a nie od razu stawała na nogi. „Bo mój syn w tym wieku już chodził”, „chodzik stoi a ty jej każesz raczkować”….

I tu paradoks – nie dopajasz dziecka – źle, „jesteś nadgorliwa, nie trzeba stosować się do wszystkich rad lekarzy” – zaczynasz po pół roku dopajać – również źle, bo „dlaczego podajesz jej tylko wodę/ dlaczego nie dodsładzasz glukozą/ dlaczego nie dajesz soczków?”
Przykładów są dziesiątki…

Co do wyrodnej matki – słyszałam kilka razy owy epitet w moim kierunku. Cytując – „wyrodna matka z ciebie bo nie dajesz dziecku smoczka/ nie podajesz słodyczy/ nie bawisz się z nią tylko pozwalasz jej bawić się samej”…

 Zastanawia mnie tylko jak można nazwać wyrodną matką osobę, która ma inne priorytety odnośnie wychowania dziecka i osobę, która np. porzuca swoje dzieci.

Jestem przekonana, że każda z Was miała dość „dobrych rad” mam, cioć, koleżanek etc. Osobiście jestem na wszelkie rady otwarta, ale to czy zacznę je stosować czy też nie to jest moja sprawa – owszem MOGĘ, nie MUSZĘ! OOOO!

piątek, 13 marca 2015

Nie taki smok straszny ;)



Dzisiaj mamy smoczy temat ;) 

Każde dziecko odczuwa silną potrzebę ssania i często pierś tej potrzeby nie zaspokaja, już o butelce nie wspomnę… Wtedy trzeba podać smoczek, zwany również uspokajaczem.

Zarówno zwolenników jak i przeciwników podawania dziecku smoczka uspokajacza jest pewnie tyle samo. Zarówno jedni jak i drudzy mają swoje racje, przekonania i należy je szanować, nawet jeśli Twoje zdanie jest inne. 

Dużo czytałam o zaletach i wadach podawania smoczka i przytoczę te, które utkwiły mi w pamięci – a pamięć moja ulotna, więc nie będzie tego dużo ;) 

Pozytywne aspekty ssania smoczka:

©      uspokaja dziecko, pozwala się wyciszyć
©      chroni przed SIDS (nagłą śmiercią łóżeczkową)
©      zmniejsza dolegliwości związane z występowaniem kolek
©      pomaga odzwyczaić dziecko od nocnego karmienia a później od piersi.

Negatywne aspekty stosowania uspokajacza:
©      ryzyko zaburzenia poprawnego odruchu ssania piersi
©      zwiększa ryzyko powstawania wad zgryzu – jednak nowoczesne smoczki ją odpowiednio wyprofilowane, aby zminimalizować owe następstwa.
©      zmniejsza apetyt dziecka – dziecko nie chce ssać mleka, ponieważ potrzeba ssania jest w pełni zaspokojona – dla mnie to raczej abstrakcja
©      dzieci korzystające ze smoczka częściej zapadają na zapalenie ucha środkowego oraz infekcje górnych dróg oddechowych
©      mogą pojawić się problemy z rozwojem mowy
©      zagrożenie cytomegalią – rodzice często oczyszczają smoczek własną śliną
©      uzależnia dziecko


Przed ciążą przyjęłam stanowisko neutralne w tej kwestii – nie wiedziałam, czy realnym jest dzieciństwo bez smoczka, ponieważ nigdy nie spotkałam mamy, która nie podałaby dziecku owego gadżetu.

Mimo wszystko do szpitala smoczek zabrałam ;) 

W szpitalu, w którym rodziłam zarówno pediatrzy jak i pozostały personel nie negował podawania smoczka, aczkolwiek skłaniał do głębszych przemyśleń odnośnie tego, czy warto ;) 

I tym oto sposobem Nastka smoczka nie dostała…. Aż do powrotu do domu…

Pierwsze dni bez uspokajacza – do przeżycia, jednak odwiedziny babci kończyły się podawaniem a raczej wpychaniem „smoczusia wnuczusi”. Moje komentarze, protesty na nic się nie zdały, już nawet mąż był skory owego smoczka dać… dla świętego spokoju i zakończeniu komentarzy typu: „a dlaczego nie podajecie?”, ”każde dziecko powinno mieć smoczek”, „a co wam zależy”, „prędzej odzwyczaisz od smoczka niż od ssania kciuka” ….ble ble ble…. etc. etc. itd. itd. – komentarzom nie było końca.

Nikt jednak nie zwrócił uwagi, że dziecko nie umie ssać smoczka tylko go przygryza. Podobnie córka zaczęła traktować moją pierś. Na efekty podania smoczka czekaliśmy raptem 2 dni. Karmienie sprawiało mi ogromny ból, odczuwałam silne pieczenie i kłucie. Kiedy pojawił się obrzęk i zaczerwienienie sutka oraz brodawki udałam się do lekarza i co?  Zapalenie gruczołu sutkowego i antybiotykoterapia – oczywiście dostosowana dla kobiety karmiącej. 

Lekarz bardzo namawiał mnie, by mimo bólu nie odstawiać córki od piersi a wręcz przeciwnie – przystawiać ją jak najczęściej.
Po 10 dniach wszystko wróciło do normy… na szczęście.

Odstawiliśmy smoczek zaraz po wizycie lekarskiej. Dziecko jednak szybko się przyzwyczaja. Córka płakała, nie mogliśmy jej uspokoić, myślę, że pomogłoby podanie uspokajacza. Byliśmy jednak konsekwentni. Wytrzymaliśmy 3 ciężkie dni. Myślę, że udało się dlatego, że karmię dziecko piersią – jestem przekonana, że w przeciwnym wypadku byłoby dużo trudniej.

Od tamtej pory wszystkie smoczki jakie posiadaliśmy znalazły się w pudełku i nie mamy zamiaru ich wyciągać nigdy więcej ;)

czwartek, 12 marca 2015

#LepszyPoród#

Hej Kochane!   

Jest prośba! Poświęćcie chwilkę i wypełnijcie ankietę - jest ona w pełni anonimowa a pozwoli zweryfikować  jak wygląda sytuacja kobiety rodzącej ;) 

Ankieta dostępna o tu: 


piątek, 6 marca 2015

Mamusiowe dylematy – pierwsza wizyta szczepienna...





 Nie będę się rozpisywać za bardzo, bo szczepienia dla Rodziców to temat rzeka :) 



W poście subiektywnie odniosłam się do dylematu szczepień dziecka.



Jak wiesz Twoje dziecko jest objęte szczepieniami obowiązkowymi (szczepienia przeciwko: gruźlicy, wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, błonicy, tężcowi, krztuścowi, polio, odrze, śwince i różyczce) ale możesz dodatkowo zadbać o jego zdrowie za sprawą szczepień dodatkowych (wirusowe zapalenie wątroby typu A, zakażenia spowodowane przez Haemophilus influenzae grupy B, zakażenia spowodowane przez Streptococcus pneumoniae, zakażenia spowodowane przez Neisseria meningitidis gr. C, kleszczowe zapalenie mózgu, grypa, ospa wietrzna).



W związku z dużą liczbą szczepień powstały szczepionki skojarzone, posiadające antygeny kilku chorób zakaźnych. Ma to na celu ograniczenie liczby kłuć. Rozmawiałam na ten temat z pediatrami jeszcze w szpitalu i zdecydowana większość jest zdania, że owe skumulowane szczepionki są niczym „bomba dla odporności Maluszka”. Ponadto zostały one wprowadzone stosunkowo niedawno, daleko idące następstwa ich stosowania nie zostały jeszcze dokładnie zbadane.



Na forach internetowych można wiele wyczytać na ten temat, ale sama się przekonałam, że im więcej czytasz, tym więcej masz wątpliwości. Aspekty "za" stają się wprost proporcjonalne do aspektów "przeciw" i suma sumarum przed lekturą byłam pewna swojego zdania, zaś po "gupia" :) 



W naszym przypadku po długich rozmowach, wielu przeczytanych artykułach i wypowiedziach na forach internetowych, podjęliśmy z mężem decyzję o szczepieniu tradycyjnymi szczepionkami, czyli 3 kłucia podczas jednej wizyty szczepiennej. 


Wiele osób negowało naszą decyzję – nie wykluczając oczywiście pediatrów. Kiedy jednak poprosiłam tych ostatnich o argumentację, dlaczego powinniśmy zaszczepić córkę szczepionką 5 lub 6 w 1 usłyszałam tylko, że powinnam zaoszczędzić dziecku bólu. Jest w tym trochę racji, ale czy dziecko otrzyma jedno czy trzy wkłucia to tak czy owak będzie je bolało. Ponadto osoby mniej zorientowane straszyły, że tradycyjne szczepionki zawierają rtęć.



Prawda jest taka, że aktualne szczepionki nie posiadają rtęci, w przeciwieństwie do stanu sprzed kilkunastu lat – taka już mentalność i zaściankowość naszego społeczeństwa, które żyje w XXI wieku a nadal wierzy w zabobony i ciężko przyswaja nową wiedzę i nowe technologie J  

W naszym kraju stosuje się szczepionki, które stosowane są we wszystkich krajach Unii Europejskiej.



Kolejny argument przeciw tradycyjnym szczepionkom – odczyny poszczepienne. Owszem występują – najczęściej w postaci gorączki – jednak u niewielkiego odsetka dzieci.


No i następny - zwiększone ryzyko wystąpienia autyzmu - jako oligofrenopedagog wiem, że źródła autyzmu są nadal nieznane dla świata nauki, więc jeśli już to jest to przypuszczenie a nie pewniak. 



I tu anegdotka


Pierwsza wizyta szczepienna



Pani dr: (po długim wywodzie odnośnie tego, jakaż ze mnie matka skoro nie wykupiłam szczepionki skojarzonej) … „Jeśli się pani tak upiera na standardowe szczepionki to proszę się liczyć z tym, że mogą wystąpić odczyny poszczepienne, mianowicie wysoka gorączka, bądź senność u dziecka i to dobry znak, że organizm podjął walkę z wirusem”



Druga wizyta szczepienna:


Pani dr: „Czy u dziecka wystąpiły jakieś odczyny? Gorączka?”

Ja: Nie, córka tylko dłużej spała po wizycie.

Pani dr: „Oj to  niedobrze”

Ja: Brak komentarza, wystarczył znaczący uśmiech J

Pani dr: „W takim razie dziś ma Pani wykupioną szczepionkę?”

Ja: Nie, konsekwentnie będziemy stosować szczepionki tradycyjne.

Pani dr: (z oburzeniem w głosie) „No to już Pani wybór, niech dziecko cierpi skoro Pani tak chce.”

Ja: (z pełną premedytacją) Owszem, tak chcę! Oooo ;)



Trzecia wizyta wyglądała bardzo podobnie ;)



Nie neguję decyzji Rodziców, którzy podali swemu dziecku szczepionkę skojarzoną, ani też nie namawiam nikogo, by wybrał szczepionki tradycyjne.


Uważam, że wybór szczepionek dla dziecka jest indywidualną kwestią rodziców, bądź opiekunów dziecka. Tym samym do lekarzy nie należy aprobowanie bądź negowanie owego wyboru a tylko i wyłącznie poinformowanie o możliwości zastosowania innej szczepionki.




środa, 4 marca 2015

"Dieta Słodkich Mam" - Dietetyczny Colesław ;)

Kolejny obiadzik przed nami - świetna okazja, by odświeżyć "ciążowy przepis" :)  Świetnie smakuje z ziemniakami i mięsem.


Dietetyczny Colesław 

Składniki:
  • 4 szklanki startej na grubych oczkach białej kapusty (świetnie sprawdza się również kapusta pekińska)
  • 1-2  marchewki starte na grubych oczkach
  • 1 mała cebula (pokroić w kostkę)
  • 0,5 szkl. mleka 0.5%
  • 1 - 2 łyżki majonezu
  • 1,5 łyżki octu winnego (ze spirytusowym również smaczna)
  • 2 łyzki soku z cytryny
  •  szczypta pieprzu
  •  szczypta soli

Przygotowanie:
  1. Posiekaną kapustę i marchewkę oraz cebulkę pokrojoną w kostkę wsyp do miski.
  2. wymieszaj pieprz, sól, mleko, majonez, octet i sok z cytryny  do uzyskania jednolitej konsystencji:
  3. Polej warzywa i wszystko dokładnie wymieszaj.
  4. Gotową sałatkę włóż do lodówki na co najmniej 2 godziny. ;)


Mam nadzieję, że będzie Wam smakować!

Smacznego!

wtorek, 3 marca 2015

Z cyklu "Dieta Słodkich Mam" Naleśniki żytnie z kokosową nutką

Naleśniki:
1/2 szkl mąki żytniej
1 jajko
1/2 szkl. mleka 0,5%
3 łyżki wody gazowanej
1 łyżeczka oleju

 Do rozmąconego jajka dodajemy powyższe składniki i mieszamy. Smażymy na teflonowej patelni z obu stron.



Twarożek kokosowy:
100 g twarogu chudego
5-7 łyżek jogurtu naturalnego
3 łyżki wiórek kokosowych

Do jogurtu naturalnego dodać  wiórki kokosowe  i twaróg. Jeśli nie chcesz otrzymać zbyt gęstej masy dodaj więcej jogurtu naturalnego. 

Glikemia w normie ;) 

Smacznego :)