wtorek, 17 marca 2015

Wyrodna vs. Nadopiekuńcza






Świat był, jest i zapewne będzie pełen paradoksów. Okazuje się, że ja, jako matka jestem jednym z nich. Dlaczego?!? Sama próbuję to sobie wytłumaczyć ;)

W największym skrócie – jestem matką -  „wyrodną matką” ale również „nadgorliwą matką”, oczywiście w opinii innych, bo moim zdaniem jestem SUPER MAMĄ! Dążę do ideału i kiedy nabiorę przekonania, że to osiągnęłam od razu dam Wam znać :) 

Ja, matka nadgorliwa – podobno przesadzam i wymyślam – trzymam się swoich zasad i to jest postrzegane jako coś złego… albo moje zasady są nieodpowiednie… Kurczę, jakbym o tym nie myślała i tak nie znajduję w sobie winy… Jakkolwiek narcystycznie by to zabrzmiało :)

Nadgorliwość ma przejawia się według mnie działaniach profilaktycznych – oczywiście sugerowanych przez np. lekarza. Mam tu na myśli nie dopajanie dziecka, ponieważ karmię piersią, kładzenie córki na tzw. żabkę, szerokie pieluchowanie, przekładanie główki w łóżeczku na zmianę, podejmowanie działań, by córka jak najwięcej raczkowała, a nie od razu stawała na nogi. „Bo mój syn w tym wieku już chodził”, „chodzik stoi a ty jej każesz raczkować”….

I tu paradoks – nie dopajasz dziecka – źle, „jesteś nadgorliwa, nie trzeba stosować się do wszystkich rad lekarzy” – zaczynasz po pół roku dopajać – również źle, bo „dlaczego podajesz jej tylko wodę/ dlaczego nie dodsładzasz glukozą/ dlaczego nie dajesz soczków?”
Przykładów są dziesiątki…

Co do wyrodnej matki – słyszałam kilka razy owy epitet w moim kierunku. Cytując – „wyrodna matka z ciebie bo nie dajesz dziecku smoczka/ nie podajesz słodyczy/ nie bawisz się z nią tylko pozwalasz jej bawić się samej”…

 Zastanawia mnie tylko jak można nazwać wyrodną matką osobę, która ma inne priorytety odnośnie wychowania dziecka i osobę, która np. porzuca swoje dzieci.

Jestem przekonana, że każda z Was miała dość „dobrych rad” mam, cioć, koleżanek etc. Osobiście jestem na wszelkie rady otwarta, ale to czy zacznę je stosować czy też nie to jest moja sprawa – owszem MOGĘ, nie MUSZĘ! OOOO!

5 komentarzy:

  1. A ja podobno jestem zla matka, bo moje dziecko jest "cycusiem mamusi". I to moja wina bo za duzo je przytulam i w ogole. Takze doskonale rozumiem powyzszy tekst :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać tak źle a tak niedobrze... pocieszające jest to, że nie jestem sama tą najgorszą ;)

      Usuń
  2. Jeśli to są przykłady matki wyrodnej, to niestety ja też nią jestem i wiesz co ?? dobrze mi z tym!!! Mam swoje spojrzenie na wychowywanie mego dziecka i swoje priorytety. Przede wszystkim nikt nie będzie mi mówił co dla niego będzie dobre, a co złe. Ostatecznie to ja jestem Mamą i ja decyduję. Chciałam również zauważyć, że wiele "zabiegów" przekazywanych od prababci, babci i jej koleżanki jest nieaktualne i wręcz mogą dzieciom szkodzić, a już na pewno w niczym nie pomagają i od niczego nie chronią, a taki argument jak ten: "ja tak robiłam jak moje dzieci były małe, bo tak moja mam mi mówiła" - na mnie to nie działa.
    Nie martw się nie jesteś jak widać jedyną matką wyrodną - jest jeszcze pośród Twych koleżanek taka sama wariatka jak Ty, która przy okazji posiadania dziecka sięga przede wszystkim do literatury naukowej, a także wszelkie swe działania opiera na dowodach naukowych, a nie na nic nie wartych podaniach, sugestiach i "dobrych radach".

    OdpowiedzUsuń
  3. sPałaszowane18 marca 2015 10:35

    Ważne jest co Ty robisz, jako MATKA, bo potem nikt z tych dobrze radzących nie będzie musiał radzić sobie np. z otyłością dziecka, jeśli wcześniej podpowiadał o dopajaniu glukozą czy soczkami, to my MY jesteśmy Rodzicami i to My odpowiadamy za nasze dziecko...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)