piątek, 13 marca 2015

Nie taki smok straszny ;)



Dzisiaj mamy smoczy temat ;) 

Każde dziecko odczuwa silną potrzebę ssania i często pierś tej potrzeby nie zaspokaja, już o butelce nie wspomnę… Wtedy trzeba podać smoczek, zwany również uspokajaczem.

Zarówno zwolenników jak i przeciwników podawania dziecku smoczka uspokajacza jest pewnie tyle samo. Zarówno jedni jak i drudzy mają swoje racje, przekonania i należy je szanować, nawet jeśli Twoje zdanie jest inne. 

Dużo czytałam o zaletach i wadach podawania smoczka i przytoczę te, które utkwiły mi w pamięci – a pamięć moja ulotna, więc nie będzie tego dużo ;) 

Pozytywne aspekty ssania smoczka:

©      uspokaja dziecko, pozwala się wyciszyć
©      chroni przed SIDS (nagłą śmiercią łóżeczkową)
©      zmniejsza dolegliwości związane z występowaniem kolek
©      pomaga odzwyczaić dziecko od nocnego karmienia a później od piersi.

Negatywne aspekty stosowania uspokajacza:
©      ryzyko zaburzenia poprawnego odruchu ssania piersi
©      zwiększa ryzyko powstawania wad zgryzu – jednak nowoczesne smoczki ją odpowiednio wyprofilowane, aby zminimalizować owe następstwa.
©      zmniejsza apetyt dziecka – dziecko nie chce ssać mleka, ponieważ potrzeba ssania jest w pełni zaspokojona – dla mnie to raczej abstrakcja
©      dzieci korzystające ze smoczka częściej zapadają na zapalenie ucha środkowego oraz infekcje górnych dróg oddechowych
©      mogą pojawić się problemy z rozwojem mowy
©      zagrożenie cytomegalią – rodzice często oczyszczają smoczek własną śliną
©      uzależnia dziecko


Przed ciążą przyjęłam stanowisko neutralne w tej kwestii – nie wiedziałam, czy realnym jest dzieciństwo bez smoczka, ponieważ nigdy nie spotkałam mamy, która nie podałaby dziecku owego gadżetu.

Mimo wszystko do szpitala smoczek zabrałam ;) 

W szpitalu, w którym rodziłam zarówno pediatrzy jak i pozostały personel nie negował podawania smoczka, aczkolwiek skłaniał do głębszych przemyśleń odnośnie tego, czy warto ;) 

I tym oto sposobem Nastka smoczka nie dostała…. Aż do powrotu do domu…

Pierwsze dni bez uspokajacza – do przeżycia, jednak odwiedziny babci kończyły się podawaniem a raczej wpychaniem „smoczusia wnuczusi”. Moje komentarze, protesty na nic się nie zdały, już nawet mąż był skory owego smoczka dać… dla świętego spokoju i zakończeniu komentarzy typu: „a dlaczego nie podajecie?”, ”każde dziecko powinno mieć smoczek”, „a co wam zależy”, „prędzej odzwyczaisz od smoczka niż od ssania kciuka” ….ble ble ble…. etc. etc. itd. itd. – komentarzom nie było końca.

Nikt jednak nie zwrócił uwagi, że dziecko nie umie ssać smoczka tylko go przygryza. Podobnie córka zaczęła traktować moją pierś. Na efekty podania smoczka czekaliśmy raptem 2 dni. Karmienie sprawiało mi ogromny ból, odczuwałam silne pieczenie i kłucie. Kiedy pojawił się obrzęk i zaczerwienienie sutka oraz brodawki udałam się do lekarza i co?  Zapalenie gruczołu sutkowego i antybiotykoterapia – oczywiście dostosowana dla kobiety karmiącej. 

Lekarz bardzo namawiał mnie, by mimo bólu nie odstawiać córki od piersi a wręcz przeciwnie – przystawiać ją jak najczęściej.
Po 10 dniach wszystko wróciło do normy… na szczęście.

Odstawiliśmy smoczek zaraz po wizycie lekarskiej. Dziecko jednak szybko się przyzwyczaja. Córka płakała, nie mogliśmy jej uspokoić, myślę, że pomogłoby podanie uspokajacza. Byliśmy jednak konsekwentni. Wytrzymaliśmy 3 ciężkie dni. Myślę, że udało się dlatego, że karmię dziecko piersią – jestem przekonana, że w przeciwnym wypadku byłoby dużo trudniej.

Od tamtej pory wszystkie smoczki jakie posiadaliśmy znalazły się w pudełku i nie mamy zamiaru ich wyciągać nigdy więcej ;)

4 komentarze:

  1. A widzisz... A ja usilnie chciałam dac smoczek a mój szanowny synek dostawał przy tym nerwów;p i sam dał mi do zrozumienia że go nie potrzebuje;) pomimo że w szufladzie było kupionych z 10 rodzaji;p może przy drugim się przydadzą;);) Twoja Ruda;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przydadzą się na pewno ;) Całuski dla Mikiego :*

      Usuń
  2. Moja córka odrzuciła smoczek zupełnie, podawałam jej na początki kilka razy, ale skoro nie chciała. Jeden problem mniej, jeśli chodzi o odzwyczajania. Syn natomiast jakos po skończeniu roczku rzucił smokiem, a ten poturlał sie pod szafę. potem sobie przypomniał i chciał. No ale ja juz byłam konsekwentna, wykorzystałam moment - 1 czy 2 noce trochę płakał, a potem na dobre zapomniał o smoku. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak jak mówisz - brak smoka - problem z odzwyczajaniem z głowy, aczkolwiek mnie przestrzegano, że będę miała problem z odzwyczajeniem od ssania kciuka (co u nas miejsca nie miało), bądź przed ssaniem piąstki. To ostatnie zanikło samoistnie w 3 miesiącu życia Anastazji. A konsekwencja jest matką sukcesu w przypadku dzieci :) Pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję za komentarz :)