środa, 11 listopada 2015

"Temperament to ma po mamusi"



Mamusie!


Dopytujecie w mailach o negatywne zachowania Małej, kiedy poszłam do pracy...

Oj dużo by tu pisać, ale postaram się streścić maksymalnie, ponieważ czasu niestety nie za wiele. Problemy pojawiły się już w pierwszym tygodniu pracy. Czym się objawiały? Anastazja zaczęła wszystko wymuszać płaczem... może bardziej odpowiednie słowo to "krzyk"! Uspokajanie i przytulanie działało odwrotnie niż myślałam - siła głosu diametralnie rosła i pojawił się kolejny akcent, mianowicie tupanie nóżkami. Jednak nie na tym ambicje mojej córki się kończyły. Przygotowała również takie atrakcje jak rzucanie się na podłogę, uderzanie rączkami, a nawet główką w to co było najbliżej - ściana, drzwi, stół a nawet podłoga. Nie pomagała ani prośba, ani groźba (której z pewnością i tak nie rozumiała). Zabrakło mi słów, pomysłów i sił kiedy to ta Mała Istotka zaczęła mnie bić po twarzy - legalnie centralnie z liścia w policzek. Takiż to ma charakterek! Tak kończyła się każda próba podważenia autonomii i zachcianek córki. Niewiele jej było potrzeba by się rozzłościć. Ale nie napisałam najważniejszego -  nie biła nikogo - tylko mnie. Doszłam do wniosku, że źródłem jej zachowania jest chęć zwrócenia na siebie naszej uwagi, że taki oto znalazła sposób, aby pokazać mi, że ma żal, że ją zostawiam, nie otrzymuje piersi na życzenie, nie ma mnie na wyłączność a dodatkowo co tydzień popołudnia spędza w domu to jednych, to drugich dziadków.

Staram się spędzać z nią jak najwięcej czasu, tłumić jej "ataki" przytulaniem, tłumaczeniem i odwracaniem uwagi.Był to dla mnie 1.5 miesięczny egzamin mojej cierpliwości, umiejętności radzenia sobie w sytuacjach stresowych a zwłaszcza żenujących i próba sił - 
Matka vs. Córka.



Podsumowując - czuję, że nadal biorę udział w szkoleniu pod hasłem "Naucz się wychowywać dziecko" i potrwa ono jeszcze baaaaaaaardzo, baaaaaaaaaaaaaaardzo długo ;)  

Ale pierwsze sukcesy za nami! ;)
Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało - kilka dni temu ostatni raz córcia wymierzyła mi policzek ;)  
Mam nadzieję, że to ostatni.... przynajmniej do kolejnego przeciwstawienia się Małemu Nerwuskowi ;) 

Trzymajcie kciuki Kochane!!!

4 komentarze:

  1. To co piszesz wygląda mi na klasyczny bunt dwu-latka, czasami objawia się wcześniej, u nas nie jest tak źle, ale wymuszanie płaczem to norma :( pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro się szybciej bunt zaczął to mam nadzieję, że i prędzej się skończy ;) Pozdrawiamy!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. sama doszłaś do tego, że to przez twoje pójście do pracy? może trzeba by się zgłosić do jakiegoś specjalisty skoro sobie nie radzisz?!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)