Czekałam na ten moment i tu paradoks - cieszę się, że idę do pracy, będę robić to, co kocham, a jednoczenie smutno mi, że muszę zostawić małą z babcią jedną czy też drugą. Jednak jestem w idealnej sytuacji dla młodej mamy, ponieważ pracuję na pół etatu, więc jak to mówią - nie przegapię dużo z życia Pociechy.
Pierwszy dzień pracy... Zostawiam Małą u babci i cichaczem uciekam do samochodu. Oczy zachodzą łzami... trzeba ruszać w drogę... W pracy telefon ciągle miałam pod ręką, kilkanaście razy sprawdzałam, czy aby na pewno mam włączone dźwięki - trochę paranoiczne..
Czas płynął tak wolno...
Mama nie dzwoni, więc wszystko jest ok...
Czas płynął tak wolno...
Mama nie dzwoni, więc wszystko jest ok...
Jadę po Córcię - kiedy już zauważyła, że jestem przytuliła się bardzo mocno, opowiadała - oczywiście w kompletnie dla mnie niezrozumiałym języku - jak to się z dziadkami bawiła a potem zaczęła dopominać się piersi.
Nie było tak źle.
Nawet nie wiem kiedy minął pierwszy tydzień.
Kolejny tydzień - powtórka z rozrywki - Mała zostaje u kolejnej babci - i jak się okazało znowu nieuzasadnione nerwy :)
Nie było tak źle.
Nawet nie wiem kiedy minął pierwszy tydzień.
Kolejny tydzień - powtórka z rozrywki - Mała zostaje u kolejnej babci - i jak się okazało znowu nieuzasadnione nerwy :)
Pociesza mnie to, że Anastazja jest zawsze pod opieką kogoś bliskiego, kogo zna - to moim zdaniem jest duży plus, aczkolwiek nie mam nic przeciwko zatrudnianiu Niani ;)
Jak się okazało pozostawienie Małej u babć to był pikuś w porównaniu z tym, co działo się później....
ale o tym w kolejnym poście...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz :)