czwartek, 5 lutego 2015

Wspomnień czas... Wymarzone dwie kreski!

Po wielu latach związku jak każda dziewczyna z niecierpliwością wyczekiwałam dnia ślubu! Był ślub, było wesele, była podróż poślubna. Zaczęło się nowe życie, nowe obowiązki, więc i cele trzeba było obrać nowe. Nie muszę chyba pisać jakie jest marzenie dwojga ludzi, którzy kochają się na tyle, by spędzić ze sobą całe życie. 

Mijały miesiące...

Był początek tygodnia <nie muszę chyba pisać jakie emocje nam towarzyszą w poniedziałkowy poranek :) > niby zwykły dzień. W pracy zakręciło mi się w głowie... raz... drugi.. trzeci... Nie mogłam doczekać się powrotu do domu, a raczej odwiedzenia apteki. Niecierpliwość wzbierała, ale wytrzymałam do kolejnego poranka, aby wynik był jak najbardziej rzetelny. 

Kiedy zamknęłam  za sobą drzwi łazienki poczułam jak wypieki na twarzy są coraz bardziej gorące. Otwierając pudełko z magicznym platikowym testem zauważyłam jak bardzo trzęsą mi się ręce! Co ja piszę - cała się trzęsłam!!!

Już po... teraz mogę tylko czekać... 

Minuta...

Dwie ...         <chyba nigdy czas nie płynął tak wolno>

Trzy....

Tak czekałam, a boję się spojrzeć... Zamykam oczy... Zebrałam w sobie wszystkie pokłady odwagi... wdech... wydech... Otwieram oczy.... JEEEEEEEST!!! 

PIĘKNE, CZERWONE DWIE KRESKI!! 

Marząc o tej chwili wyobrażałam sobie, że będę krzyczeć, skakać z radości, uśmiechać się cały czas...

A ja... Usiadłam cichutko i zaczęłam płakać... nie nie - szlochałam jak mała dziewczynka, której zabrano lalę. Przez głowę przebiegało mi  100 myśli na minutę...

Jestem w ciąży!!! Nie dbałam o siebie ostatnio... O Boże, piłam alkohol!... Czy nie zaszkodziłam dziecku?...Jak ja przeżyję ból związany z porodem?!... Jaką będę matką? Czy teraz będę musiała spoważnieć? Jak za kilka miesięcy zmieni się moje życie? Czy sobie poradzę... Przecież ja się boję malutkich dzieci!!! Panie Boże, dodaj mi sił! 
  Przed oczyma stanęły mi koleżanki, które opowiadały historię swoich porodów i podkreślały jak bardzo, bardzo bolało! <Pozdrawiam Cię Alu ;)  >

No i paradoks - ogrom emocji ale prym wiodły radość i strach!

Robię zdjęcie testu, wysyłam mmsa siostrze i zapłakana biegnę jak szalona do śpiącego męża. Mój szloch nie dość, że go obudził to w dodatku sprawiał, że trudno mu było mnie zrozumieć. Zaskoczył mnie - domyślił się co chce powiedzieć ;) 
Ja płaczę... co ja gadam - zanoszę się od płaczu, on się śmieje, telefon dzwoni jak szalony...

 Przytulamy się... 

On cały dzień się uśmiechał, a ja... A ja cieszę się i denerwuję jednocześnie... Ale przeszłości nie zmienię, za to mogę zadbać o przyszłość.

Teraz tylko czekać na wizytę u lekarza, aby dopełniło się nasze szczęście...

"Pachnie Pani konwaliami, więc potwierdzam - jest Pani w ciąży." To była najdziwniejsza a zarazem najpiękniejsza wiadomość jaką usłyszałam. 

Termin porodu: 9 czerwca 2014 r. 

Przed nami piękny okres... Czekamy... ;)

To był piękny dzień! 
Pisząc tego posta uśmiecham się sama do siebie... ;)





4 komentarze:

  1. Piękne! Siedzę, czytam i oczy zachodzą mi łzami. Pamiętam jak opowiadałaś, przypominam sobie jak to było u mnie. Ciesze się a jednocześnie smucę, że te piękne chwile już są za nami i wiesz co myślę, że chcę jeszcze raz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam ten dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  3. SyneczkowaMama5 lutego 2015 20:22

    Piękne!!! Czytam, przypominam sobie te właśnie chwile, moje chwile, a oczy zachodzą mi łzami. Pamiętam, jak to było, tyle emocji, radości a zarazem strachu. Tak cudnie opisujesz te chwile, tak przypomniałaś mi o Tym, że teraz tak myślę, że chcę to przeżyć jeszcze raz!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)