Słodka Mamuśka




W siódmym tygodniu ciąży dowiedziałam się, że mam cukrzycę ciążową. Nie mogłam opanować łez. Zawsze uwielbiałam łakocie, nigdy nie stosowałam żadnej diety (chociaż by się przydało!), nie przepadałam także za aktywnością fizyczną. Wiedziałam, że będzie mi cholernie ciężko bez słodkości, na diecie, że czekają mnie regularne wyjazdy do poradni diabetologicznej, oddalonej o 70 km. Nadzieja, że miałam racjonalne podejście co do ciążowych zachcianek i na początku ciąży mdłości powodowały brak apetytu nawet na puste kalorie.

Krótko mówiąc czekała mnie ciąża pełna wyrzeczeń. Ale dla Maleństwa można wiele znieść.

Mimo to ciągle szukałam przyczyn - ani rodzice ani dziadkowie na cukrzycę nie cierpieli, więc obciążenie genetyczne raczej nie wchodziło w grę. A może moje słodkie obżarstwo przez całe dotychczasowe życie wpłynęło na upośledzenie trzustki... Oczywiście odpowiedzi nie uzyskałam do dnia dzisiejszego ;)

Trzeba było stawić czoła rzeczywistości.

I zaczęły się częste kontrole w przychodni, jak dla mnie rygorystyczna dieta, nowy porządek dnia ze względu na godziny posiłków, godziny mierzenia stężenia glukozy we krwi... 

Na początku byłam tą sytuacją tak przejęta, że jadłam z zegarkiem w ręku, oczywiście tylko te potrawy, których spis (a raczej  tekst żywcem ściągnięty z netu) otrzymałam od dietetyczki w przychodni. Swoją drogą - poza ową listą nie otrzymałam od niej żadnych konkretnych informacji, nie przedstawiła mi piramidy żywienia ani kaloryczności potraw, nie wspominając o obliczeniach wymienników węglowodanowych. Jako nowicjuszka nawet nie wiedziałam o co zapytać - poza ogólnikami oczywiście.

Pielęgniarki wytłumaczyły mi jak posługiwać się glukometrem, kiedy mierzyć stężenie cukru oraz jakie są normy. Później - kiedy okazało się, że niezbędna jest insulinoterapia przekazały mi informacje jak podawać insulinę.

Dawki niestety z każdą wizytą u diabetologa wzrastały - nocą podnosił mi się poziom glukozy we krwi, natomiast za dnia kontrolowałam go dietą.

Jak się często zdarza przy cukrzycy ciążowej pojawiła się również niedoczynność tarczycy - ale z tą przypadłością nie było tyle zachodu, bo przyjmowanie hormonów to żaden problem. 

Z każdym dniem było łatwiej, przyzwyczaiłam się do pieczywa, eliminacji soli, tłuszczów i wielu innych składników.

W zbijaniu cukru  niezawodna okazała się zumba - oczywiście w granicach rozsądku oraz spacery (najskuteczniejsze na mrozie ;)).

Szukałam w tej całej sytuacji plusów - choć na początku wydawało mi się, że ich po prostu nie ma - i znalazłam! W ciąży na początku chudłam (zapewne przez poranne maratony do łazienki i ową cukrzycę) potem przybierałam na wadze wręcz książkowo. Od wagi sprzed ciąży przytyłam 6,5 kg, miałam bardzo ładną cerę - beż żadnych wyprysków, przebarwień i przesuszenia.

Trud się opłacał - Córeczka urodziła się zdrowa, z wagą urodzeniową w normie, nie ma cukrzycy ani problemów z tarczycą ;)

Niestety po ciąży okazało się, że mam nietolerancję glukozy, więc nie pożegnałam się z cukrzycą na dobre... jednak w przyszłości będzie mi już dużo łatwiej.



<<Postaram się w zakładce dieta/przepisy dodawać wskazówki bądź gotowe przepisy potraw dla  Słodkich Mam>>

2 komentarze:

  1. Oj tych przepisów na dietę dla słodkich mam trudno szukać, ale w pierwszej ciąży zaczęła się właśnie moja kulinarna przygoda z dietą, teraz jest dobrze, ale w przyszłym tygodniu znów glukoza i dowiem się co mnie czeka teraz..., w razie czego moje zdrowe przepisy zachowałam ;)
    sPałaszowane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie w internecie ciężko znaleźć jakieś sensowne przepisy, dlatego i ja metodą prób i błędów tworzyłam coś własnego - tylko z proporcjami problem, bo ja to "na oko" dodawałam ;)

      Usuń

Dziękuję za komentarz :)