czwartek, 8 października 2015

Czas rozstania

No i stało się... Czas na kolejne odcięcie pępowiny, czyli mama idzie do pracy!


Czekałam na ten moment i tu paradoks - cieszę się, że idę do pracy, będę robić to, co kocham,  a jednoczenie smutno mi, że muszę zostawić małą z babcią jedną czy też drugą.  Jednak jestem w idealnej sytuacji dla młodej mamy, ponieważ pracuję na pół etatu, więc jak to mówią - nie przegapię dużo z życia Pociechy.

Pierwszy dzień pracy... Zostawiam Małą u babci i cichaczem uciekam do samochodu. Oczy zachodzą łzami... trzeba ruszać w drogę... W pracy telefon ciągle miałam pod ręką, kilkanaście razy sprawdzałam, czy aby na pewno mam włączone dźwięki - trochę paranoiczne.. 
Czas płynął tak wolno...
Mama nie dzwoni, więc wszystko jest ok...


Jadę po Córcię - kiedy już zauważyła, że jestem przytuliła się bardzo mocno, opowiadała - oczywiście w kompletnie dla mnie niezrozumiałym języku -  jak to się z dziadkami bawiła a potem zaczęła dopominać się piersi.  
Nie było tak źle. 
Nawet nie wiem kiedy minął pierwszy tydzień. 
Kolejny tydzień  - powtórka z rozrywki - Mała zostaje u kolejnej babci - i jak się okazało znowu nieuzasadnione nerwy :)

Pociesza mnie to, że Anastazja jest zawsze pod opieką kogoś bliskiego, kogo zna - to moim zdaniem jest duży plus, aczkolwiek nie mam nic przeciwko zatrudnianiu Niani ;)

Jak się okazało pozostawienie Małej u babć to był pikuś w porównaniu z tym, co działo się później.... 
ale o tym w kolejnym poście...